Startuj z namiNapisz do nasDodaj do ulubionych
   
 

"Pamiętnik Marty Pears "
Pamiętnikiem opiekuje się Margot

[ Powrót ]

Sobota, 20 Grudnia, 2008, 15:00

Część 36.

-Marta, nie przejmuj się tak!- Harry pogładził mnie po ramieniu. -Najważniejsze, że nie mają dowodów przeciwko tobie.
-Ja wiem, ale Lucjusz powiedział to takim tonem… i jeszcze puściły mi nerwy podczas przesłuchania… od razu pomyślą, że w takie nerwy może wpaść tylko osoba winna.- odchyliłam się na oparcie fotela i zagryzłam wargi.
Było sobotnie popołudnie, pełne słońca i zapachu pierwszych, kwitnących kwiatów. Powietrze było rześkie i fantastycznie pachnące słońcem, a jednak nie wprawiało mnie to w szczególnie radosny nastrój. Siedziałam z Harrym w małej kawiarence przy Pokątnej. Musiałam się z nim spotkać, nie mogłam poradzić sobie z tym, co mnie gnębiło.
Chociaż od czasu feralnego dla mnie (tak czułam) przesłuchania oraz spotkania z Lucjuszem Malfoyem minęły dwa dni, nadal niepokój wżerał mi się w głąb duszy i kazał myśleć w kółko o tym samym. Nie dostałam żadnej wiadomości o wyniku przesłuchania, zniknął także szum w prasie i pozornie można by określić to wszystko mianem ciszy, ale ciszy przed burzą. Dowiedziałam się od znajomej, że wyniki przesłuchania mają być w poniedziałek, w związku z czym postanowiłam już o świcie kupić Proroka , żeby mieć świadomość tego, co mnie będzie czekać. Harry uważał, że przesadzam i za bardzo panikuję, jednakże ja wiedziałam swoje i przegadać się nie dałam.
-Jeśli wmówisz sobie, że na ciebie zrzucą winę, to tak będzie, nie wolno ci tak myśleć!- tłumaczył mi ciągle. -Każdemu by puściły nerwy, z tego, co mówiłaś, Sax wyraźnie miał ochotę znaleźć sobie kozła ofiarnego i trzymał stronę Lucjusza. Nie zdziwię się, jeśli nie odkryje niczego konkretnego, a i tak kogoś obwini.
-Lucjusz jest przekonany, że to ja odkryłam łapówkę za dobówkę.- mówiłam na to, przypominając sobie jego słowa. -Wiesz, jakie on ma wpływy, wystarczy, że powie w Proroku , kto jego zdaniem jest winny i zaraz będzie z tego cała kołomyja.
-Wiesz co, mam pomysł. Zapłacimy za kawę i pójdziemy się przejść. Pooddychasz świeżym powietrzem i od razu nabierzesz dystansu do tego wszystkiego. Co ty na to?
-Hm… no, dobra. Możemy iść.
Zrobiliśmy tak, jak proponował. Już po chwili szliśmy w dół Pokątną, nie odzywając się do siebie- to było naprawdę dobre. W pewnym momencie skręciliśmy nad Tamizę. Zatrzymaliśmy się na moście i opierając się o kamienny murek, patrzyliśmy na rozedrganą wstęgę rzeki.
-Dziękuję ci.
-Słucham? - Harry spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
-Dziękuję.- powtórzyłam, patrząc na niego i mrużąc oczy od słońca. -Dobrze mi zrobiło, że mogłam się komuś wygadać. Naprawdę mnie to dręczyło.
-Daj spokój.- roześmiał się. -Przecież mówiłem ci, że na mnie możesz zawsze liczyć… poza tym,- odwrócił się plecami do muru i zrobił figlarną minę. -oboje dobrze wiemy, że i tak będziesz się dalej martwić. Ja nie wiem, może ty masz w genach takie wieczne przejmowanie się kłopotami?
-A co mam z nimi robić, jak się nimi nie przejmować?- obruszyłam się. -Liczyć je?
Roześmiał się teraz już całkiem porządnie. Zaskoczył mnie i najpierw postanowiłam puścić mimo uszu jego rozbawienie, ale po chwili zauważyłam, że dołączyłam do niego. Śmiałam się, jak nigdy… jak nigdy od początku grudnia.
Kiedy sobie to uświadomiłam, coś nieokreślonego spłynęło na mnie. Umilkłam i znowu odwróciłam się w stronę Tamizy. Harry stanął obok mnie.
-No, co jest?- szepnął, obejmując mnie jednym ramieniem w pasie. Obróciłam się twarzą do niego. Myślę, że wiedział, o co chodzi. Podniósł prawą dłoń i dotknął nią mojego policzka, a potem pogładził mnie po ramieniu, zupełnie, jakby mówił: „Nie martw się, wszystko jest w porządku, tak ma być.” Spuściłam wzrok i przygryzłam wargi, a potem odsunęłam się od niego i, uśmiechając się nieznacznie, zapytałam:
-No, to skoro jesteśmy już nad Tamizą, może pokażesz mi swoje mieszkanie?

*



Zaledwie zdążyłam przekroczyć próg własnego domu, gdy nad moim uchem zahukała sowa. Zdziwiona, odczepiłam od jej łapki liścik i otworzyłam go, drugą ręką zamykając na oślep drzwi. List był bardzo krótki i powiadamiał o zebraniu w KG Zakonu Feniksa jutro o dwudziestej pierwszej.
Kwatera Główna… mimowolnie przypomniała mi się dotychczasowa siedziba w Newcastle i powód jej przeniesienia. I tak wszystko poszło na marne , pomyślałam z goryczą, wchodząc do kuchni i sięgając po kubek oraz pojemnik z herbatą. Czekając, aż zagotuje się woda, oparłam się o reling i zamyśliłam.
Tak naprawdę, od czasu śmierci Dracona nie zastanawiałam się, co zawiodło ani kto zawiódł. Byłam zbyt oszołomiona faktem, aby zastanawiać się nad jego przyczynami. Teraz nawiedziły mnie uśpione natenczas myśli.
Dlaczego się nie udało? , zastanawiałam się. - Dlaczego tak znakomity czarodziej, jak Albus Dumbledore, nie osiągnął sukcesu w akcji, mającej na celu uwiarygodnienie danych o Zakonie, jakie podał Czarnemu Panu Draco? Jak to możliwe, że Harry’ego Pottera przytrzymał przy życiu przez tyle lat, a Draconowi udało się tylko ukraść miesiąc? Ukraść, tak, to dobre słowo, ale czyż nie było to najpiękniejszy miesiąc?, myślałam, machinalnie spostrzegając, że woda w czajniku stygnie w zastraszającym tempie. Przed oczyma stanął mi szkocki klif i… Nie, nie myśl o tym , nakazałam sobie surowo, nalewając wody do kubka z herbatą. Otarłam oczy mankietem szaty i upiłam łyk żurawinowego naparu, zamykając oczy i skupiając się tylko na jego aromacie oraz smaku.

*



-O co chodzi, Severusie? Mam wrażenie, że chcesz mnie o coś zapytać.
-Nie, dyrektorze.- Severus spojrzał mu prosto w oczy. Ten jednak wiedział swoje i z dobrotliwym półuśmiechem pytał dalej:
-To może chciałbyś o czymś porozmawiać? Wybacz mi moje natręctwo, ale widzę, że coś cię gnębi. Nie sądzisz, że lepiej byłoby o tym pomówić?
-Zgodnie z pańską zasadą, że ciężar troski maleje o połowę, gdy się nim z kimś podzielić?- zapytał dość wyzywającym tonem. Dyrektor uśmiechnął się z zażenowaniem i odpowiedział z rozbawieniem:
-Ach, te zasady naiwnego starca… wiem, jak w nimi w duchu gardzisz, Severusie lecz - tak, to jedno z moich ulubionych powiedzeń i przyznać muszę, że najczęściej się sprawdza. A więc?
-Zastanawiam się, co ona zrobi, gdy się tego dowie.- powiedział w końcu, nie patrząc na Dumbledore’a. -Sądzę, że mnie znienawidzi… a wtedy dni naszej współpracy będą policzone.
-Och, Severusie, moim zdaniem, przesadzasz. Marta jest rozsądna i pewnie przeżyje szok, ale zrozumie, że nie było innego wyjścia. Ja nie widzę na razie przeszkód dla waszej misji.
-Obawiam się, że tym razem nie docenia pan jej uczuciowości. Ona… bardzo go kochała. Nie znam drugiej osoby, która potrafiłaby tak mocno darzyć uczuciem drugą.
-Wydaje mi się, że nie mówisz prawdy, a trudno mi posądzić cię o fałszywą skromność.- Dumbledore spojrzał na niego sponad okularów. -Ta osoba siedzi właśnie przede mną i według mnie, jest wspaniałym wzorem dla panny Pears. Zrozumie, zapewniam cię, Severusie.


*



-To by było chyba na tyle… Nimfadoro, przepraszam - Tonks, zdaje się, że chciałaś o czymś jeszcze powiedzieć?
-Tak, chodzi mi o te artykuły, jakie ukazywały się ostatnio w Proroku . -Tonks uniosła obrazowo najnowszy numer czasopisma. -Ktokolwiek to pisał, po raz pierwszy doszło do publicznej manifestacji prasowej przeciwko ludziom wpływowym i powiązanym ze śmierciożercami, patrz artykuł o dobówce.- powiedziała z wprawą, patrząc na wszystkich członków po kolei. Jak na osobę o jasnobłękitnych włosach ze srebrnymi pasemkami, przemawiała całkiem nieźle. -W Ministerstwie stawiają na prawników.- spojrzała na mnie -Najprawdopodobniej w poniedziałek dowiemy się, kto jest domniemanym autorem anonimowych listów… i pomyślałam sobie, czy takiej osobie nie przydałby się dyskretny nadzór?
-Dyskretny nadzór?- powtórzył Ron, patrząc na nią ze zdumieniem. -Może bodyguarda od razu?
-Nie, nie, wcale nie o to mi chodziło.- ścięła go wzrokiem. -Pomyślcie, w końcu taka osoba w wyniku dekonspiracji będzie miała srogie kłopoty z bandą śmierciożerców, bez dwóch zdań. Czy nie moglibyśmy potraktować tej osoby jako cichego sprzymierzeńca i nie zadbać, żeby nie stracił życia za pierwszym rogiem?
-Hm, twój pomysł jest bardzo szlachetny, Tonks.- zaczął Dumbledore, uśmiechając się do niej miło. -Tylko że trudny do wykonania. Zgadzam się, że ta osoba poniekąd nam pomaga…
-…ale my nie jesteśmy grupą opiekunek dla dzieci, które wypowiedziały wojnę zwolennikom Czarnego Pana.- dokończył za niego prof. Snape. Przyznam szczerze, jego słowa były bardzo dobitne, acz niepozbawione sensu. Mimo tego, Tonks zaczerwieniła się.
-Wcale nie miałam na myśli bodyguarda czy piastunki.- powiedziała z tajonym rozdrażnieniem. -Nie mówię, żeby zacząć śledzić tę osobę i ochraniać ją, ale przecież możemy mieć na nią oko!- zaczęła mówić coraz gwałtowniej. -Nie wszyscy w Zakonie mają na głowie poważne misje, więc ktoś z nas mógłby dorywczo się tym zająć. Nie chcemy kolejnego zabójstwa, prawda?- zakończyła z zapartym tchem i zorientowała się, że powiedziała coś odrobinę nieprzyjemnego. Popatrzyła na mnie, czerwieniąc się jeszcze bardziej.
-Oczywiście, że nie chcemy.- zgodziłam się z nią, posyłając jej uspokajający uśmiech. -Tonks ma rację, ja mogę się tym zająć, w końcu siedzę w tej sprawie, jako prawniczka, byłam na przesłuchaniu i będę najszybciej wiedziała, kto stał za artykułami.
-Czy to nie będzie zbyt ryzykowne?- zapytał Harry. -No, wiesz, biorąc pod uwagę to, co już robisz… możesz zwrócić na siebie uwagę i sprowadzić kłopoty.
-Nie sądzę. Przecież nie będę obnosić się na prawo i lewo z solidarnością z tą osobą… uważam, że jeśli dyrektor się zgodzi, ja powinnam się tym zająć.
Tak, to prawda: obstawałam przy tym trochę ze względu na to, że miałam najlepszy kontakt z nieszczęsnym autorem artykułów…
-Dobrze, skoro chcesz, ja nie widzę przeszkód, tylko pamiętaj, żeby uważać na siebie no i daj znam znać, kto to.- odpowiedział Dumbledore. -Na tym możemy zakończyć zebranie, zdaje się, że Molly zaraz zawoła nas na kolację: już czuję woń zapiekanki!
-Kolacja gotowa!- w tej samej chwili usłyszeliśmy wołanie mamy Rona. Harry parsknął śmiechem i wszyscy podnieśli się z krzeseł.
-Zostajesz na kolacji?- zapytała Hermiona.
-Tak, tak, jasne!- odpowiedziałam i chciałam do niej podejść, gdy drogę zagrodził mi Snape.
-Możemy porozmawiać?- zapytał chłodno, patrząc na mnie uważnie.
-Och… tak, oczywiście.- odpowiedziałam, tłumiąc zdziwienie podszyte niepokojem. Zastanawiał mnie jego oschły ton i wzrok.
Korzystając z zamieszania przy wyjściu, przeszliśmy do saloniku obok. Severus zamknął drzwi i podszedł do mnie.
-Wiesz, kto to jest?- zapytał bezceremonialnie. Uniosłam brwi. Tylko o tym nie myśl! Oklumencja! , zawołałam sama do siebie rozkazująco.
-O czym pan mówi?- udałam głupią, ale zapomniałam już, że wszelkie tego typu wybiegi są bezskuteczne w starciu z Mistrzem Eliksirów.
-Dobrze wiesz, o czym. -odpowiedział niemal nieprzyjaźnie. -To dlatego tak napierałaś na to zadanie, tak? Wiesz, kto to jest… znasz tę osobę… kto to jest?
-Nie wiem.- odpowiedziałam ze spokojem, patrząc mu w oczy. -Nie mam pojęcia, kto jest autorem tych anonimów. Zgodziłam się, bo jestem w gronie osób podejrzewanych, a jako pracowniczka Ministerstwa najszybciej zdobędę prawdziwe informacje. Zależy mi też na tym, co powiedziała Tonks: nie chcę kolejnego zabójstwa.
Odniosłam wrażenie, że moja odpowiedź była nie taka, jak się spodziewał. Jego oczy pociemniały, a szczęki drgnęły, jednak to był tylko ułamek sekundy i z powrotem był opanowany.
-Rób, jak uważasz, ale lepiej byłoby, gdybyś była ze mną szczera.- powiedział i ruszył w stronę drzwi. Otworzył je i wyszedł.
-Jestem szczera.- zawołałam za nim lecz nie wiem, czy usłyszał, bo trzy sekundy później trzask drzwi wejściowych oznajmił mi jego odejście. Co by to zmieniło, gdybym powiedziała mu wszystko? , zapytałam siebie w duchu, opuszczając spokojniej od mojego byłego opiekuna salon i kierując się w stronę kuchni, z której dochodził gwar głosów i smakowity zapach kolacji. Dlaczego chciał wiedzieć? Niestety, tym razem naprawdę nie miałam pojęcia i postanowiłam nie zawracać sobie tym dłużej głowy, bynajmniej na razie.

Komentarze:

Brak komentarzy.

 
Twój komentarz:
Nick: E-mail lub strona www:  

| Script by Alex

 





  
Kolonie Harry Potter:
Kolonie Travelkids
  
Konkursy-archiwum

  

ŻONGLER
KSIĘGA HOGWARTU

Nasza strona JK Rowling
Nowości na stronie JKR!

Związek Krytyków ...!
Pamiętnik Miesiąca!
Konkurs ZKP

PAMIĘTNIKI : KANON


Albus Severus Potter
Nowa Księga Huncwotów
Lily i James Potter
Nowa Księga Huncwotów
Pamiętnik W. Kruma!
Pamiętnik R. Lupina!
Pamiętnik N. Tonks!
Elizabeth Rosemond

Pamiętnik Bellatrix Black
Pamiętnik Freda i Georga
Pamiętnik Hannah Abbott
Pamiętnik Harrego!
James Potter Junior!
Pamiętnik Lily Potter!
Pamiętnik Voldemorta
Pamiętnik Malfoy'a!
Lucius Malfoy
Pamiętnik Luny!
Pamiętnik Padmy Patil
Pamiętnik Petunii Ewans!
Pamiętnik Hagrida!
Pamiętnik Romildy Vane
Syriusz Black'a!
Pamiętnik Toma Riddle'a
Pamiętnik Lavender

PAMIĘTNIKI : FIKCJA

Aurora Silverstone
Mary Ann Lupin!
Elizabeth Lastrange
Nowa Julia Darkness!

Joanne Carter (Black)
Pamiętnik Laury Diggory
Pamiętnik Marty Pears
Madeleine Halliwell
Roxanne Weasley
Pamiętnik Wiktorii Fynn
Pamiętnik Dorcas Burska
Natasha Potter
Pamiętnik Jasminy!

INKUBATOR
Alicja Spinnet!
Pamiętnik J. Pottera
Cedrik Diggory
Pamiętnik Sarah Potter
Valerie & Charlotte
Pamiętnik Leiry Sanford
Neville Longbottom
Pamiętnik Fleur
Pamiętnik Cho
Pamiętnik Rona!

Pamiętniki do przejęcia

Pamiętniki archiwalne

  

CIEKAWE DZIAŁY
(Niektóre do przejęcia!)
>>Księgi Magii<<
Bestiarium HP!
Biografie HP!
Madame Malkin
W.E.S.Z.
Wmigurok
OPCM
Artykuły o HP
Chatka Hagrida!
Plotki z kuchni Hogwartu
Lekcje transmutacji
Lekcje: eliksiry
Kącik Cedrica
Nasze Gadżety
Poznaj sw�j HOROSKOP!
Zakon Feniksa


  
Co sądzisz o o zakończeniu sagi?
Rewelacyjne, jestem zachwycony/a!
Dobre, ale bez zachwytu
Średnie, mogłoby być lepsze
Kiepskie, bez wyrazu
Beznadziejne- nie dało się czytać!
  

 
© General Informatics - Wszystkie prawa zastrzeżone
linki