Startuj z namiNapisz do nasDodaj do ulubionych
   
 

"Pamiętnik Marty Pears "
Pamiętnikiem opiekuje się Margot

[ Powrót ]

Sobota, 20 Grudnia, 2008, 14:38

Część 31.

Przy pomniku stały dwie osoby, chłopak i dziewczyna, oboje ciemnowłosi i oboje w czarnych, długich płaszczach. Z tej odległości nie mogłam poznać, kto to, zwłaszcza, że stali tyłem. Położyli wieniec z róż.
Nie bardzo zdając sobie sprawę z tego, co robię, podeszłam bliżej, nie oglądając się na Ginny. W mgnieniu oka znalazłam się na tyle blisko, by móc słyszeć ich ewentualną rozmowę. Chłopak spojrzał na stojącą obok niego kobietę i powiedział coś do niej w obcym języku, melodyjnym i miękkim jak rosyjski. Serce zabiło mi mocniej. Zatrzymałam się kilka stóp od niego i wtedy oboje mnie zauważyli.
-Blaise?- powiedziałam, wpatrując się w chłopaka z niedowierzaniem. Spojrzał na mnie i wyraz radości zastąpił wyraz zaskoczenia na jego twarzy.
-Własnym oczom nie wierzę… to naprawdę ty!- uśmiechnął się lekko i podszedł do mnie szybko, a potem uściskał i odsunął na długość ramienia, jakby nie był jeszcze do końca pewien, czy to jawa, czy sen. -W życiu bym nie pomyślał, że się spotkamy!
-Chyba ja bardziej się nie spodziewałam spotkania z tobą. Blaise, co ty robisz w Londynie? Przecież, o ile wiem, mieszkasz z ojcem w Krasnojarsku.- pytałam, kiedy minęło mi pierwsze zaskoczenie.
-Tak, to prawda… to znaczy, ojciec mieszka ze swoją nową żoną, Marfą, a ja wyprowadziłem się i mieszkam z Iriną.- spojrzał na dziewczynę stojącą obok niego.
Była naprawdę śliczna i subtelna, miała krótkie, jasne włosy, przytrzymane białą opaską a jej twarz sprawiała całkiem miłe wrażenie. -Marto, pozwól, że cię przedstawię… Irina dopiero uczy się angielskiego.- to powiedziawszy, dokonał prezentacji w języku rosyjskim. Irina uśmiechnęła się i powiedziała do mnie po rosyjsku coś, co Blaise przetłumaczył jako „Miło mi cię poznać”. Przypomniałam sobie o tym, że i ja jestem w czyimś towarzystwie: Ginny stała tuż obok mnie i obserwowała wszystko uważnie, przedstawiłam ją więc mojemu koledze i jego narzeczonej. Potem siostra Rona stwierdziła, że nie chciałaby nam przeszkadzać i, złożywszy jedną z róż na grobie Dracona, zostawiła nas.
-Przyjechaliśmy do Londynu odwiedzić siostrę Iriny, Żozefinę. Jest w akademii tańca i jutro występuje.
Irina spojrzała na Blaise’a i zapytała o coś.
-Irina pyta, czy nie miałabyś ochoty przyjść na ten występ? Żozefina wystąpi jako baletnica w Jeziorze Łabędzim Czajkowskiego. Ma co prawda tylko dwanaście lat lecz jest naprawdę utalentowana. Widziałem zdjęcia z treningów i akademii majowych.
-To bardzo miłe… dziękuję, jeśli Irina zaprasza, przyjdę.- uśmiechnęłam się do niej a ona odwzajemniła to.
-No, to powiedz teraz, co u ciebie słychać?
-Jestem prawnikiem… adwokatem, pracuję w Ministerstwie.- wzruszyłam ramionami, próbując się uśmiechnąć, ale nie za bardzo mi to wyszło. -Jest całkiem… całkiem dobrze.
Blaise zmarszczył brwi i spojrzał na pomnik Dracona a potem na mnie. Wiedziałam, o co chce zapytać. Odwróciłam wzrok i odetchnęłam głęboko.
-Zaatakowali nas śmierciożercy… dzień po naszych zaręczynach.- powiedziałam cicho i podeszłam bliżej grobu. Patrzyłam na napis, obracając różę w palcach. Położyłam ją szybko na płycie i próbowałam opanować zaskakujące uczucie, które mnie teraz naszło. Blaise powiedział coś Irinie. Usłyszałam, jak dziewczyna oddala się drobnym krokiem, a Zabini położył dłoń na moim ramieniu i stanął obok mnie.
-Nie wiedziałem, że się zaręczyliście.- powiedział cicho. -Jak długo byliście razem?
-Trzy miesiące. Spotkaliśmy się we wrześniu tego roku.
-Więc nie byliście ze sobą na studiach?
-Nie.- potrząsnęłam głową. -Jego ojciec był temu przeciwny, a ja nie chciałam psuć Draconowi relacji z rodziną i przyszłości.
Blaise westchnął głęboko. Przypomniałam sobie ostatnie urodziny Dracona, które z nim spędziliśmy wspólnie. Myśli naszego dawnego przyjaciela dążyły chyba tym samym torem, bowiem powiedział cicho:
-Miał fenomenalną siedemnastkę… przynajmniej tyle… chociaż nie dla wszystkich skończyła się szczęśliwie.
Mimo woli uśmiechnęłam się.
-Wiesz, najważniejsze, że była to niezapomniana impreza… a lekkie upojenie winem, to naprawdę niewielka cena. Poza tym, zauważ, że trzymaliśmy się wszyscy jakoś… nawet ja.
-Tak, w chwili, gdy opierałaś się o solenizanta, a ten o ścianę.- zażartował Blaise i pogładził mnie z otuchą po ramieniu a potem zamilkł na chwilę.
Patrzyliśmy na pomnik, a słońce oświetlało go coraz bardziej zza pierwszych liście. Robiło się całkiem ciepło i wiosennie, nawet ptaki zaczynały śpiewać coraz radośniej.
-Marta, dlaczego was zaatakowali?- usłyszałam nagle jego zniżony do szeptu głos. Co mam mu powiedzieć? , pomyślałam. Okłamać go tak, jak Carlotę?
-Po prostu… zabili go, bo chciał ochronić mnie.- odpowiedziałam, starając się, by zabrzmiało to jak najnaturalniej.
-Ciebie?- Blaise spojrzał na mnie z zaskoczeniem. -Chcesz powiedzieć, że co, naraziłaś się im?
-Nie… to znaczy, zaatakowali nas… w pewnej chwili chcieli zabić mnie… i Draco zginął za mnie. Zasłonił mnie i trafili w niego.
Poczułam nieomal, że Blaise oddycha ciężko. Nie miałam wielkiej ochoty na dalsze ciągnięcie tego tematu.
-Blaise, może wpadniesz do mnie z Iriną dziś wieczorem? Porozmawiamy sobie, opowiesz mi, co u ciebie.- zaproponowałam, stając do niego przodem i produkując zachęcający uśmiech. -Co ty na to?
-O… świetny pomysł, tylko że nie chcielibyśmy ci zawracać głowy ani…- zaczął lecz widząc moją minę, zreflektował się. -No, dobrze, chętnie wpadniemy. Mieszkasz w Wiltshire?
-Nie, coś ty! Mam apartament na Florence Alley, numer czternasty, znajdziesz łatwo, to zaraz za parkiem.
-Tak, wiem, gdzie to jest, moi rodzice mieszkali dwie przecznice dalej.- Blaise pokiwał głową. -Przepraszam za to Wiltshire… myślałem, że… no, wiesz. Skoro się zaręczyliście… i w ogóle…
-Nie, nie. Mieszkaliśmy w innym domu.
-Więc nadal twoje kontakty z Malfoyami…- zapytał domyślnie i raczej twierdząco. Przytaknęłam ruchem głowy.
-Wiesz co, moje sprawy nie są z pewnością ani tak ciekawe ani tak… hm… w pewnym sensie rozrywkowe, jak twoje… nie pytaj już o nic, dobrze? Dużo przeszłam i było wiele chwil dobrych, ale teraz jeszcze… teraz jeszcze nie jestem gotowa na rozmówki pod tytułem ‘co u ciebie’. Nie gniewaj się, chętnie bym ci wiele opowiedziała…
-Daj spokój, przecież wiem, o co ci chodzi.- mruknął. -Nie ma sprawy, nie będę już wypytywać.
-Dzięki. Zawsze byłeś fajnym kumplem.- przyznałam z udaną wesołością, a on roześmiał się. W chwilę później dołączyliśmy do jego narzeczonej, która czekała spokojnie przed bramą cmentarza i wszyscy troje poszliśmy na mały spacer do miasta.
Choć od naszego ostatniego spotkania minęło sześć wiosen, nie czułam przepaści straconego czasu. Blaise pozostał sobą, mimo upływu czasu oraz wielu burzliwych zmian, jakie nastąpiły w jego życiu od momentu opuszczenia murów szkoły.
Nadal był tym ciemnowłosym, zabawnym, mądrym chłopakiem, z którym w sumie dopiero w szóstej klasie złapaliśmy wspólny, bliższy od dotychczasowego nieco zdystansowanego kontakt. Zabini nigdy nie lubił być w przedzie, zdecydowanie lepiej czuł się w tle i może przez to nieco stronił na początku od nas i był trochę indywidualistą, a może to przez charakterystyczny dla Slytherina dystans do zbliżeń jakiegokolwiek rodzaju.
Kiedy otworzył się przed nami i dał się wszystkim lepiej poznać, od razu zyskał sympatię i aprobatę otoczenia. Nie tylko pogawędki z nim były cenne, także pomoc z nudnej historii magii, w której był dobry wbrew swoim upodobaniom ( Wkuwanie czegoś, z czego nie będę miał pożytku za piętnaście lat, nie leży w mej naturze. Ja po prostu mam pamięć wzrokową. , mawiał, gdy co złośliwsi zarzucali mu lizusostwo i wazeliniarstwo) oraz wyjaśnianie co trudniejszych równań z eliksirów. Równie lojalny, jak Vincent i Greg, inteligentny i nie przepadający za „mieleniem ozorem bez mąki”, jak nasz opiekun, sympatyczny, przystojny i nadspodziewanie dowcipny, jak Draco- tak określały go dziewczyny.
Tak, cieszył się ich zainteresowaniem, ale sam jakoś żywszych uczuć nie przejawiał. Twierdził, że nie znalazł jeszcze partnerki na śmierć i życie, jednakże niektóre przedstawicielki płci pięknej, których względy odrzucał, podtrzymywały, że jest wyniosły, wybredny i nieużyty. Owoc złośliwości, rzecz jasna, bo żadnej z tych cech Blaise nigdy nie posiadał, a bynajmniej my- paczka jego przyjaciół z ostatnich lat nauki- tego nie dostrzegliśmy.
Pamiętam, że kiedyś zrobiliśmy mu zdjęcie podczas jakiejś zwariowanej nocy, kiedy wszyscy widzieli podwójnie od ilości nauki: Blaise jako jedyny nie miał zmaltretowanej miny i od czterech godzin siedział w tej samej, męczącej dla normalnych jednostek pozycji na łóżku, podpierając się tylko małym, żółtym jaśkiem i nie reagując na żadne dźwięki z zewnątrz. Wyłączył się na tyle, że dopiero blask flesza wyrwał go z letargu.
Skończyło się to dla nas nienadzwyczajnie, bowiem zaczęliśmy walczyć na poduszki, które poznosiliśmy z dormitorium do PW, gdzie, jak zwykle, było więcej miejsca do nauki i było równie ciepło i w efekcie zbudziliśmy prefekta… pamiętam, że nie był tym zachwycony lecz fakt, że Draco i ja byliśmy prefektami naczelnymi (akurat przypadała kadencja Slytherinu i grono pedagogiczne wybrało nas) z jednej strony nas wybawiał z opresji, z drugiej zaś skazywał na potępienie i wykpienie (cóż, Roger złamał się po paru minutach i, wciągnięty przez chłopaków do „odstresowującego rozciągania mięśni przy pomocy poduszkowych hantli” -określenie ukute naprędce przez Sally-, szybko stracił swoją służbistość i zasady). Tak, zawsze w PW działy się dziwne rzeczy, gdy postanawialiśmy właśnie tam uczyć się po nocach… , myślałam z rozrzewnieniem, wstępując na schody posiadłości rodziców Rona.
Jak tylko wróciłam do Nory, natknęłam się na Hermionę i Harry’ego, którzy zajadali się zupą pomidorową pani Weasley.
-Dzień dobry, smacznego.- powiedziałam, wchodząc do kuchni i ściągając płaszcz. Pan Weasley, który udawał, że nie widzi świata poza krojeniem fasolki na kolację a tak naprawdę czytał ukradkiem jakąś mugolską gazetę z dziedziny motoryzacji, teraz zerwał się i pomógł mi go odwiesić na przeładowany wieszak. Pani Weasley zaś, naturalnie, zaraz zaczęła mi proponować obiad, natomiast Hermiona uśmiechała się do mnie przez stół.
-Ginny wróciła godzinę temu, myślałam, że coś się stało, ale mówiła, że spotkałaś kolegę ze szkoły i zostałaś, więc przygotowałam obiad trochę później.- mówiła mama Rona, podając mi talerz z pachnącą zupą. -Proszę, smacznego. Zaraz będzie drugie. Arturze, siedzisz tu od czterdziestu minut i jeszcze nie skończyłeś z fasolką? Proszę cię, tylko nie mów, że to ciężka praca i że nóż ma za cienkie ostrze, gdybym ja to…- zaczęła pani Weasley, podpierając się pod boki i rzucając mężowi gniewne spojrzenie. Hermiona zaśmiała się cicho i spojrzała na mnie.
-Kogo spotkałaś?- zapytała z ciekawością.
-Blaise’a Zabiniego.
-Zabiniego? Który to… ten ciemnowłosy, taki wysoki, trochę mruk?
-Tak, ten.- przytaknęłam, ignorując ciche prychnięcie Harry’ego. Nie rozmawialiśmy ze sobą ani razu od momentu mojej tymczasowej przeprowadzki do Nory i jak na razie, nie miałam zamiaru tego zmieniać, zdaje się zresztą, że vice versa. -Spotkałam go na cmentarzu… przyjechał do Londynu razem z narzeczoną, jej siostra występuje jutro w Jeziorze Łabędzim , zaprosili mnie też.
-No to świetnie! A co u niego tak w ogóle?
-Chyba wszystko w porządku, nie wiem nic więcej, zaprosiłam ich dziś wieczorem na kolację do mnie do domu, więc wieczór spędzę u siebie.- ostatnie słowa skierowałam również do mamy Rona, która pilnowała przy kuchni pyz.
-Oczywiście, bardzo dobry pomysł… może mogłabym coś ci ugotować na tę kolację?- zaproponowała, a ja chętnie się zgodziłam. W czasie, gdy omawiałyśmy na szybko mini - menu, Harry podziękował i wyszedł na zewnątrz, rzekomo aby pomóc Ronowi z drwami, które rąbał w drewutni. Hermiona poszła za nim.
-…ale naprawdę, to żaden problem, przecież muszę pani w czymś pomóc, chociażby w ten sposób, na dworze jest tak ciepło, że spacer dobrze mi zrobi.- powiedziałam, unosząc się zza stołu i sięgając po płaszcz. -Tylko proszę o listę, a ja już idę i za kwadrans jestem.
-Weź jeszcze portfel…- pani Weasley rozejrzała się po kuchni, szukając wspomnianego przedmiotu lecz ja uniosłam dłoń i potrząsnęłam głową.
-Nie trzeba, pani Weasley, ja kupię,…
-Ale…
-Proszę, tylko niech pani mi da listę.
-No, dobrze.- uległa w końcu i sporządziła szybko spis. Wzięłam go i wyszłam z kuchni. Kiedy znalazłam się na ganku, trafiłam akurat na kłócących się Hermionę i Rona pośrodku podwórka. W drzwiach drewutni stał Ron z siekierą w dłoni i patrzył to na swoją żonę, to na drużbę.
-… po prostu nie podoba mi się sposób, w jaki ją traktujesz! Marta przeszła wiele i cały czas walczy, żeby żyć normalnie, a ty jej wcale tego nie ułatwiasz!
-Tak, tak, już to słyszałem! Powiedz mi jeszcze, że to z mojej winy wpakowała się w kłopoty i że to moja wina, że…
-Tego nie powiedziałam, Harry! Chodzi mi o to, że zachowujesz się wobec Marty opryskliwie i że prawie cały czas się jej czepiasz, pod…
-Ja się czepiam? Ja? Ja tylko chcę, żeby ona… - urwał w pół słowa, dostrzegając mnie na ganku. Spojrzał na mnie ze złością, potem łypnął na Hermionę i, wbijając dłonie w kieszenie, ruszył szybkim, zamaszystym krokiem w stronę furtki, prowadzącej na polną drogę. Gdy ją zamknął, drewniane szczeble huknęły o płot.
-Co się stało?- podeszłam do mojej przyjaciółki. Ron także do niej podszedł, obserwując, jak sylwetka Harry’ego znika za krzewami, porastającymi pobocze. -Czy ja dobrze słyszałam, że kłóciliście się o mnie?
-Nie kłóciliśmy się. Po prostu on zaczyna mnie powoli doprowadzać do szału tymi swoimi fochami.- odpowiedziała gniewnie Hermiona, zakładając ręce i patrząc na nas z zawziętością. -Widzę przecież, jakie są wasze stosunki i uważam, że nie powinniśmy tego tolerować. Harry posuwa się za daleko.
-Może i tak, ale nie chcę, żebyś z tego powodu tak się denerwowała, Hermi.- powiedziałam uspokajająco, myśląc o tamtej kłótni po bankiecie. -Harry uważa, że postępuje dobrze… potrafię sobie z nim poradzić, jeśli… jeśli mnie też swoim zachowaniem irytuje. Nie wiem, co prawda, dlaczego zrobił się ostatnio taki agresywny i nawet nachalny, ale… dajmy mu spokój. Ja już przyzwyczaiłam się do jego złego humoru i…
-I co, zamierzasz przejść nad tym do porządku dziennego?- Hermiona była bezbrzeżnie zdziwiona a zarazem rozeźlona. -Marta, ja czuję, że coś między wami zaszło na tym cholernym bankiecie, od tamtej pory Harry jest zupełnie inny! Czy to ma związek z Lucjuszem? Powiedział wam coś, tak?
-Masz rację, Harry miał potem taką minę i jak widziałem się z nim dzień później w pracy, był bardzo oschły.- dodał Ron.
O, rany… , przemknęło mi przez głowę. Dotąd udało mi się utrzymać w tajemnicy fakt kłótni z Harrym i jej przebieg. Teraz czułam się, jakby postawiono mnie pod ścianą i kompletnie nie wiedziałam, co z tym zrobić, zwłaszcza, że moi przyjaciele wyglądali na zdeterminowanych.
-Hermiono, porozmawiamy o tym później, muszę iść zrobić zakupy pani Weasley, żebyśmy zdążyły ugotować coś do wieczora.- powiedziałam szybko i, nim Hermiona zdążyła zareagować, deportowałam się do Londynu. Wiedziałam, że mi nie daruje tego uniku, ale przynajmniej półgodzinne odwleczenie tej zapowiadającej się na niezbyt przyjemną rozmowy wprawiło mnie w ulgę.

Komentarze:

Brak komentarzy.

 
Twój komentarz:
Nick: E-mail lub strona www:  

| Script by Alex

 





  
Kolonie Harry Potter:
Kolonie Travelkids
  
Konkursy-archiwum

  

ŻONGLER
KSIĘGA HOGWARTU

Nasza strona JK Rowling
Nowości na stronie JKR!

Związek Krytyków ...!
Pamiętnik Miesiąca!
Konkurs ZKP

PAMIĘTNIKI : KANON


Albus Severus Potter
Nowa Księga Huncwotów
Lily i James Potter
Nowa Księga Huncwotów
Pamiętnik W. Kruma!
Pamiętnik R. Lupina!
Pamiętnik N. Tonks!
Elizabeth Rosemond

Pamiętnik Bellatrix Black
Pamiętnik Freda i Georga
Pamiętnik Hannah Abbott
Pamiętnik Harrego!
James Potter Junior!
Pamiętnik Lily Potter!
Pamiętnik Voldemorta
Pamiętnik Malfoy'a!
Lucius Malfoy
Pamiętnik Luny!
Pamiętnik Padmy Patil
Pamiętnik Petunii Ewans!
Pamiętnik Hagrida!
Pamiętnik Romildy Vane
Syriusz Black'a!
Pamiętnik Toma Riddle'a
Pamiętnik Lavender

PAMIĘTNIKI : FIKCJA

Aurora Silverstone
Mary Ann Lupin!
Elizabeth Lastrange
Nowa Julia Darkness!

Joanne Carter (Black)
Pamiętnik Laury Diggory
Pamiętnik Marty Pears
Madeleine Halliwell
Roxanne Weasley
Pamiętnik Wiktorii Fynn
Pamiętnik Dorcas Burska
Natasha Potter
Pamiętnik Jasminy!

INKUBATOR
Alicja Spinnet!
Pamiętnik J. Pottera
Cedrik Diggory
Pamiętnik Sarah Potter
Valerie & Charlotte
Pamiętnik Leiry Sanford
Neville Longbottom
Pamiętnik Fleur
Pamiętnik Cho
Pamiętnik Rona!

Pamiętniki do przejęcia

Pamiętniki archiwalne

  

CIEKAWE DZIAŁY
(Niektóre do przejęcia!)
>>Księgi Magii<<
Bestiarium HP!
Biografie HP!
Madame Malkin
W.E.S.Z.
Wmigurok
OPCM
Artykuły o HP
Chatka Hagrida!
Plotki z kuchni Hogwartu
Lekcje transmutacji
Lekcje: eliksiry
Kącik Cedrica
Nasze Gadżety
Poznaj sw�j HOROSKOP!
Zakon Feniksa


  
Co sądzisz o o zakończeniu sagi?
Rewelacyjne, jestem zachwycony/a!
Dobre, ale bez zachwytu
Średnie, mogłoby być lepsze
Kiepskie, bez wyrazu
Beznadziejne- nie dało się czytać!
  

 
© General Informatics - Wszystkie prawa zastrzeżone
linki